poniedziałek, 18 kwietnia 2011

targi…

Byliśmy z mężem w weekend na targach nieruchomości. Służbowo- chcieliśmy rozdać trochę wizytówek i folderów. A nuż się trafi klient… Pozbieraliśmy mnóstwo ofert i katalogów. Siedziałam nad tym do drugiej rano, rozmarzyłam się… jaki to dom bym chciała mieć. Kuchnia ze spiżarnią, sypialnia z garderobą i łazienką, pokoje do pracy; tam byłyby wszystkie papiery, druki, komputery. Teraz nic nam się nie mieści. A najważniejsze było to coś, co niektórzy architekci nazywali „pokojem hobby”. Matko, jak ja bym chciała mieć pracownię, gdzie mogłabym robić tą swoją twórczość przez duże TFU, jak to mawiał mój wykładowca psychologii na studiach. Mogłabym w końcu wrócić do malowania na szkle- czasem mi tego brakuje. Małżonek mógłby znów kleić modele; od ośmiu lat czekam na żaglowiec, który zaczął. Naprawdę świetnie było planować sobie takie rzeczy. Wniosek? JAZDA, BABO, DO ROBOTY!!!! Jak chcesz mieć dom i dwójkę dzieci (w wolnym tłumaczeniu: trzy bezdenne skarbonki), to ostatni gwizdek, żeby się wziąć do roboty. Grunt to motywacja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz