poniedziałek, 16 maja 2011

szpitala odcinek drugi

OK, pojechałam do szpitala, wysiedziałam się w kolejce do Izby Przyjęć i po trzech godzinach odesłali mnie do domu. Za dużo zaplanowanych zabiegów. Nie wiem, czy to nerwy, czy "obcy" w brzuchu, ale czuję się coraz gorzej. Coraz bardziej nie mam siły, coraz bardziej boli nmie brzuch i jest mi niedobrze. Pytam jeszcze raz- nerwy, czy już mi coś gnije w brzuchu? Jutro już podobno na sto procent mają mnie przyjąć i po południu wypuścić do domu.

Problem jak zacząć rozmowę z dzieckiem rozwiązał się sam. Jak wychodziłam dziś z domu, Aśka się obudziła po roczpaczy z serii "nie chcę, żebyś wyjeżdżała", spytała czy doktor wyjmie mi z brzucha dziecko. Powiedziałam, że tak a ona się ucieszyła, że przywiozę dziecko do domu. Powiedziałam że nie przywiozę, bo dziecko nie urosło, że jest taką małą fasolką. Aśka pomyślała, że ja wrócę do domu a ta mała fasolka będzie rosła w szpitalu. Musiałam jej powiedzieć, że dziecko umarło. Popłakała się trochę, bo chciała mieć siostrzyczkę. Szkoda mi jej trochę, bo mocno to przeżyła. Mówiłam jej, że dziecko po prostu nie rosło i dowiedziałam się od niej, że jak ona była mała to bardzo chciała rosnąć. Tu miała rację. Duża była zawsze, od samego początku. Potem puściłam jej nagranie jak miała pół roku i nam się rozgadała na temat: mamama, baba, babuuuuła, mamamabababa itp. Śmiałyśmy się obie.
Jak wróciłam ze szpitala, nie mogła się ode mnie odkleić. Co chwilę się przytulała i mówiła, że bardzo za mną tęskniła. Jakby mnie nie było z tydzień. Jutro następna odsłona serialu "szpital". Chyba sie boję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz