Nowy duch we mnie dziś wstąpił. Chyba to psychiczne, ale czułam się jakoś lżej, lepiej... nie wiem, jak to określić. Na pewno inaczej. Nawet nie miałam takiego uczucia (jak ostatnio), że jestem taka ciężka, jakby zatruta. Dzisiaj pełna lekkość. Tylko jeszcze chce mi się spać i głowa mnie boli- ale to może jeszcze skutek uboczny narkozy. Naprawdę cieszę się, że mam to już wszystko za sobą. Teraz mogę sobie wszystko na spokojnie ułożyć, zakończyć przygodę z "rozweselaczami" a jak się zdecydujemy na dziecko brać na zapas kwas foliowy i całą tą wspomagającą "chemię", czyli witaminy i inne magnezy.
Dzisiaj ze względu na ogólne samopoczucie, pozwoliłam Aśce na za dużo bajek przed pójściem do przedszkola, ale trudno. Jak ją odbierałam, pani dała nam mleko (dzieci dostają mleko w kartonikach po 250ml, jak jest dużo to dostają też do domu). Zażartowałam, że nie mam siły go nieść, więc pani powiedziała Aśce, że mama się źle czuje, jest trochę chora, więc musi sama taszczyć te kartoniki. Córeczka się przejęła i targała całe mleko tak z pół drogi. Jak jej chciałam pomóc to mówiła- nie,bo ty jesteś chora na mleko. Oddała trochę, jak jej było niewygodnie nieść. Czasem się zastanawiam, jak nam się udało zaszczepić jedynaczce opiekę nad innymi. Co prawda najczęściej opiekuje się mną, ale dobre i to. Kiedyś jak się gorzej czułam, oddała mi nawet swój ulubiony koc.
No cóż, mam nadzieję, że będzie się umiała opiekować innymi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz