piątek, 13 maja 2011
ślimak!
Dziś rano padał deszcz. Jak przyszła pora iść do przedszkola Aśka oczywiście się wykłócała, że chce kalosze, że będzie tupać w kałużach itp. Nie było zbyt mokro, więc dałam jej adidasy. W ramach zabawy, umówiłyśmy się, że będziemy szukać po drodze ślimaków. Chyba zaraziłam Aśkę zbieraniem ślimaków, bo sama to robiłam jako dziecko. Pamiętam nawet, że jako dzieciaki zbieraliśmy z sąsiadem ślimaki po okolicy i obklejaliśmy nimi bramę sąsiadów. Moje zamiłowanie do tych stworzonek przeszło na Aśkę. Co prawda nie spodziewałam się tego, w co się pakuję. Nie myślałam, że aż tyle ich wylegnie na drogę. Każdego ślimaka trzeba było obejrzeć, policzyć, dotknąć czułek. Myślałam, że nigdy nie wyjdziemy z naszej ulicy a naprawdę było ich z kilkadziesiąt na bardzo krótkim odcinku. Okazało się, że jak wracaliśmy wieczorem do domu (był z nami tata), zabawa rozszerzyła się o pomysł- zobaczysz ślimaka, zatrzymaj się i krzyknij „ślimak!!!”. Nie powiem, teraz było podejrzenie, że nie dotrzemy do domu. W pewnym momencie na końcu ulicy zobaczyłam jakąś mgłę (tak mi się wydawało) a po chwili lunęła na nas ściana wody. Do domu dotarliśmy biegiem. Nie pamiętam, żebym się kiedyś tak cieszyła z ulewy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz